wtorek, 13 listopada 2012

Zanim zrobi sie herbata i mała rzecz o buszowaniu.

Wypad do second handu ( a chadzam tam wciąż) to dla mnie nieustająca 'atrakcja'- nigdy nie wiem co upoluję :) Mam nawet cała rozpiskę kiedy i gdzie jest nowy towar lub wyprzedaż! Toż to cała logistyka, ponieważ w dniu dostawy najlepsze punkty trzeba obstawić pół godziny przed otwarciem.
No ale dziś było spokojnie na tyle, że obyło się bez wyrywania :) Wyniosłam 'tylko' jeansy, sukienkę i bluzę dla mojej trzylatki (brytyjskie i francuskie) za całe aż 7,80.  Z drugiego SH wytargałam zaś kawałek blachy, o takiej:






Nie wiem do czego to będzie służyć (ma 4 dziurki do montażu), ale klimat tamtych lat udzielił mi się i wzięłam w ciemno. Na razie włożę do szuflady, może jakiś pomysł wykluje się.

*****************************************************************************

Robiłam dziś herbatę. Jedną z wielu. Czekając na gwizdek przypomniało mi się o pomalowanym dzbanku. A nie potrafiąc usiąść i w spokoju poczekać na wodę zrobiłam mały bukiet:



Docelowo dzbanek czeka na hiacynty i ma stać się doniczką. A historia jego była mało zacna-siedział gdzieś bidula w piwnicy, obity, brudny w kolorze zgniłej wiśni. Może na wiosnę dostanie jeszcze inny kolor?

I na koniec, już po herbatce czas na bimbrownik. Nie, herbata nie była z prądem, choć bimbrownik i owszem! Wiele win nosił w sobie, zanim stał się tym, czym jest. Zwyczajnie- wzięłam niebieskie światełka z choinki, wsadziłam do środka i świeci! Ten pomysł był zainspirowany bodajże kulami świetlnymi (których jeszcze nie mam...). Pierwsze zdjęcie najlepiej oddaje  kolor rzucanego światła (Mikołaju przynieś mi proszę nowy, lepszy aparat do robienia zdjęć....).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz