czwartek, 9 października 2014

Zmiany, zmiany, zmiany!

Od  początku maja działam-miałam(i wciąż mam, choć to ostatnie rzeczy do wykończenia) do ogarnięcia prawie 50 metrów kwadratowych o wysokości 3,20. Wszystko, co robiłam, robiłam własnymi rękami (prócz pociągnięcia elektryki) z małą pomocą mamy (kocha gipsowanie a jej ulubionym słowem są 'nierówności'). Czyli zdzieranie starej farby, zaciąganie gipsów, tapetowanie, malowanie mebli, szlifowanie drewna, oklejanie, malowanie podłóg, odnowienie starych pufek, mebli, składanie nowych no wszystko przeszło przez moje ręce. Nie obyło się oczywiście bez kłopotów-w między czasie okazało się, że jestem uczulona na jakiś składnik Cekolu, którego kocham w użytkowaniu i moje ręce pokryły się paskudnymi wypryskami (a to przekształciło się w egzemę), dodatkowo kichanie, łzawienie etc. To nie było dobre dla mojej astmy. No i oczywiście 'wypadki przy pracy'-sufit nie chciał przyjąć farby pomimo obrania go z każdej warstwy położonej od 1935 roku, tapeta papierowa za dużo się skurczyła w sobie, elektryk przewiercił się na wylot...


 Teraz wiem, że najbardziej kocham...tapetowanie, najmniej...przygotowywanie ścian i sufitu do malowania i tapetowania.

A to co poniżej to detale (niektóre wymagające np.: podklejenia lub przeszycia:), a nawet czasu, by nabrały właściwego koloru), które wraz z ostatnim przywieszeniem obrazka staną się całością.

Za rok czeka mnie łazienka- to dopiero będzie szał:D