Popołudniowy bałagan na łóżku, dziecko usmarowane jak nieboskie stworzenie, kocia kropka nad "i" czyli zległ dokładnie tam, gdzie było centrum wydarzeń. Mnóstwo ścinków, wycinków i papierów kolorowych. Ostatecznie kot zasiedział nożyczki, a dziecię zabrało aparat. Dobrze, że nie odwrotnie.
Sama pozostaję w klimacie Lykke Li "I follow rivers"...Magia..? Nostalgia..?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz