niedziela, 12 sierpnia 2012

Moje dziecko.


Na oko mniej więcej 25 kilogramów, bez dodatków we wnętrzu. Nie daje się sfotografować. Na zdjęciach wychodzi kiepsko. Dziś miał dobry humor i uszczknął nieco swego uroku. Kilka miesięcy o to błagałam, podchodziłam, prosiłam. Jak grochem o ścianę...Dziś fetujemy. Przynajmniej troszeczkę. Bo do uchwycenia całego piękna jeszcze droga daleka.




Notatka z dnia 19/09/2012- stolik spalił się ze wstydu i schował się w kąt; na razie przechodzi rekonwalescencję zastanawiając się kim chce być w swoim drugim życiu....pomysły mile widziane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz