No ale dziś było spokojnie na tyle, że obyło się bez wyrywania :) Wyniosłam 'tylko' jeansy, sukienkę i bluzę dla mojej trzylatki (brytyjskie i francuskie) za całe aż 7,80. Z drugiego SH wytargałam zaś kawałek blachy, o takiej:
Nie wiem do czego to będzie służyć (ma 4 dziurki do montażu), ale klimat tamtych lat udzielił mi się i wzięłam w ciemno. Na razie włożę do szuflady, może jakiś pomysł wykluje się.
*****************************************************************************
Robiłam dziś herbatę. Jedną z wielu. Czekając na gwizdek przypomniało mi się o pomalowanym dzbanku. A nie potrafiąc usiąść i w spokoju poczekać na wodę zrobiłam mały bukiet:
Docelowo dzbanek czeka na hiacynty i ma stać się doniczką. A historia jego była mało zacna-siedział gdzieś bidula w piwnicy, obity, brudny w kolorze zgniłej wiśni. Może na wiosnę dostanie jeszcze inny kolor?
I na koniec, już po herbatce czas na bimbrownik. Nie, herbata nie była z prądem, choć bimbrownik i owszem! Wiele win nosił w sobie, zanim stał się tym, czym jest. Zwyczajnie- wzięłam niebieskie światełka z choinki, wsadziłam do środka i świeci! Ten pomysł był zainspirowany bodajże kulami świetlnymi (których jeszcze nie mam...). Pierwsze zdjęcie najlepiej oddaje kolor rzucanego światła (Mikołaju przynieś mi proszę nowy, lepszy aparat do robienia zdjęć....).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz